wtorek, 12 października 2021

                Jerozolima, Izrael, 2020r. Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir W. Putin o Polakach. 

Putin mówiąc o Holokauście wymienił przede wszystkim Słowian- przypominając, że przez nazistów byli oni określani mianem PODLUDZI. Historyczne, niezwykle ważne przemówienie. 

czwartek, 7 października 2021

Potężna broń hipersoniczna. Rosja i Chiny już ją mają

 Pociskami hipersonicznymi da się zniszczyć, co się chce. Przeciwnik może nastawić wszystkie swoje rakiety przeciwlotnicze, a i tak się nie uchroni.

Nowa administracja w USA będzie musiała rozwiązać wiele problemów, żeby utrzymać militarną dominację na świecie. Poza rosnącymi możliwościami Chińskiej Republiki Ludowej, która w ilości broni konwencjonalnej wydaje się już silniejsza od Rosji, ważna i niepokojąca z punktu widzenia Pentagonu powinna być broń hipersoniczna. Rosja i Chiny już ją mają, Amerykanie dopiero nad nią pracują.

Broń hipersoniczna to absolutnie niezwykłe pociski, a najważniejszą ich cechą jest niewyobrażalna prędkość. A ściśle: wyobrażalna w kosmosie, ale nie w atmosferze. Chodzi o pociski, które lecą szybciej niż pięciokrotna prędkość dźwięku (liczba Macha powyżej 5), czyli prawie 6 tys. km/h. Przez minutę pokonują więc ok. 100 km. Dziś pociski te latają nawet dwa razy szybciej, czyli z prędkością 2–3 km/s. Na sekundę! Z Warszawy do Łodzi leciałyby półtorej minuty, a ze Szczecina do Lublina – trzy albo pięć.



Leci poziomo i skręca

Zwalczanie takich pocisków jest prawie niemożliwe, a przynajmniej niesłychanie trudne. Zwykła rakieta balistyczna może się poruszać z podobną prędkością, ale leci na cel z góry, więc zestaw przeciwlotniczy jest zdolny odpowiednio zareagować. Rakieta pędzi ponadto na trajektorię lotu pocisku: dochodzi do spotkania, a energia kinetyczna robi resztę – oba pociski, zwalczany i zwalczający, zmieniają się w drobny pył.

Pocisk hipersoniczny porusza się zaś prawie poziomo, żeby go zatrzymać, trzeba by zareagować dosłownie w kilka sekund. W dodatku może manewrować, zmieniać kierunek, ujść spod ciosu.

Nie było łatwo taką broń opracować. Amerykanie wciąż męczą się z tym zadaniem, choć są podobno na dobrej drodze. Nie sztuką jest bowiem rozpędzić jakiś obiekt w kosmosie: nie ma tam powietrza ani dużego oporu do pokonania. Upraszczając skomplikowany wzór: prędkość rośnie dwukrotnie, a opór czterokrotnie (to kwadrat prędkości). Dlatego potrzebne są silniki wielkiej mocy, wytwarzające olbrzymi ciąg. Silnik rakietowy pozyskuje energię z paliwa i utleniacza w dużych ilościach, a to swoje waży. Co gorsza, zajmuje objętość i zwiększa opór pocisku. W międzyczasie dopracowano więc silniki strumieniowe, korzystające z powietrza atmosferycznego, które przy zawrotnych prędkościach wpada do wlotu pod tak dużym ciśnieniem, że żadnej sprężarki (tj. utleniacza) już nie wymaga.

Silnik strumieniowy to jeden z kluczy do sukcesu pocisków hipersonicznych. Taka jego konstrukcja, by uzyskać stabilne spalanie paliwa w warunkach zmiennego ciśnienia i wysokiej prędkości powietrza wpadającego do wlotu, jest sprawą bardzo skomplikowaną. Tego rodzaju problemy techniczne rozwiązano już w Rosji i Chinach.


Były dowódca wojsk USA w Europie: Rosja jest groźna. 🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺


Amerykanie przespali sprawę

A najlepsze dopiero przed nami! Duraluminium, materiał, z którego buduje się konstrukcje latające w atmosferze, topi się w 650 st. Czyli w tym przypadku się nie nada – to już tarcie powietrza przy tak wysokich prędkościach rozgrzewa bardziej. A gdyby wykonać kadłub pocisku ze stali? Będzie co prawda cięższy, ale stal topi się w temperaturze 1300–1400 st. Wysokogatunkowa stal kwasoodporna – nawet w 1510 st. Tyle że przy prędkościach rzędu 2 km/s powierzchnie na wysokości 10–20 tys. m nagrzewają się do temperatury 2 tys. st. i więcej. Nawet stal kwasoodporna się roztopi. Oraz najlepsza na świecie i kosztowna stal tytanowa (1668 st.).

Jak ten problem rozwiązano? Pociski hipersoniczne wyposaża się w specjalne osłony ablacyjne (chroniące przed nagrzewaniem się) ze spieków ceramicznych. Rosjanie stosują dodatkowo podwójne kadłuby (prawie jak na okrętach podwodnych z kadłubem zewnętrznym i wewnętrznym). W pociskach między kadłubami umieszczono specjalny system chłodzenia, który chroni elektronikę przed wysokimi temperaturami. Jeśli ktoś chciałby się przekonać, jak działa wysoka temperatura na urządzenia elektroniczne, to niech spróbuje wrzucić smartfon do pieca martenowskiego...


Ta broń jest już w Rosji

Rosja wprowadziła już do uzbrojenia dwa typy takiej broni, a trzeci jest w końcowej fazie opracowania. Pierwszy z nich to pocisk Awangard przenoszony przez rakietę strategiczną, międzykontynentalną. Marzył się Rosjanom już od lat 60., ale był trudny do skonstruowania. Program zarzucono na początku lat 90., został wznowiony za rządów Putina, a po intensywnych pracach pociski przetestowano w locie. W latach 2013–15 seria niepowodzeń z układem kierowania, który nie chciał pracować poprawnie w warunkach wysokich temperatur, doprowadziła niemal do ponownego wycofania projektu. Próby ponowiono, gdy przedsiębiorstwo NPO „Nauka” z Moskwy opracowało specjalny system chłodzenia aparatury. Ostatnia ważna próba odbyła się 26 grudnia 2018 r. – rakieta strategiczna UR-100UTTCh (SS-19) z hiperdźwiękowym pociskiem manewrującym Awangard została odpalona z bazy Dombarowski pod Oranienburgiem i trafiła w cel na poligonie Kura na Kamczatce.

Pocisk osiągnął prędkość Macha=27. Nagrzewał się do 1,6–2 tys. st. C. Skąd tak duża prędkość i tak słabe nagrzewanie? To rakieta strategiczna, leci na wysokości ponad 40 tys. m, gdzie powietrze jest rzadkie. Typowa prędkość pocisku Awangard ma przekraczać 20 Macha (6 km/s). Awangard wchodzi w atmosferę, następnie atakuje cel w dość płaskiej trajektorii i może manewrować we wszystkich trzech płaszczyznach. Dopiero w końcówce, w ataku, schodzi na cel pod bardziej stromym kątem i nieco wyhamowuje. Pocisk przenosi głowicę termojądrową o mocy 800 kT–2 MT. Rosyjscy specjaliści szacują, że do zestrzelenia go potrzeba ok. 50 amerykańskich rakiet przeciwlotniczych Standard MR-3.


W grudniu 2019 r. pociski Awangard na rakietach UR-100UTTCh weszły do dyżurowania bojowego w ramach uzbrojenia jednego z pięciu pułków (nie ujawniono, którego) 13. Oranienburskiej Dywizji Rakietowej z Dombarowskiego. Każdy pułk ma sześć silosów po dużych rakietach R-36, w których obecnie są rozmieszczone rakiety UR-100UTTCh. Ta broń już tam jest.


Broń celna i prawie niezniszczalna

Od 2018 r. w rosyjskim uzbrojeniu (w próbnej eksploatacji) jest także pocisk Ch-47M2 Kindżał w samolotach MiG-31K (jedna rakieta) lub Tu-22M3 (do czterech rakiet). Pocisk został opracowany w KB Maszynostrojenia w Kołomnie pod Moskwą na bazie rakiety ziemia-ziemia typu Iskander, którą dostosowano do odpalania z powietrza. Może naprowadzać na cel za pomocą bezwładnościowego układu nawigacyjnego korygowanego systemem Glonass. Trwają prace nad elektrooptyczną (telewizyjną i termowizyjną) głowicą samonaprowadzania, co jest niezwykle trudne, jeśli wziąć pod uwagę jego prędkość Ma=10–12 (3–3,5 km/s). Dzięki systemowi Glonass celność pocisku sięga metra. A przenosi głowicę jądrową 100–500 kT lub konwencjonalną o masie 500 kg. To już jest broń taktyczna. Leci znacznie niżej, na wysokościach 10–20 tys. m, i jest niemal niezniszczalna. Normalny Iskander odpalony z ziemi osiąga wysokość ok. 150 km, a Kindżał mknie prosto na wysokości dziesięć razy mniejszej, w gęstej atmosferze, no i manewruje.

Chwilowo pocisk umieszczono w dziesięciu samolotach MiG-31K należących do 929. Państwowego Centrum Szkolenia Bojowego im. W. Czkałowa w Achtubińsku nad Wołgą, między Wołgogradem a Astrachaniem. Mówi się, że w razie potrzeby może zostać użyty do interwencji w Syrii, odpalony znad Morza Czarnego. W lutym 2019 r. w czasie ćwiczeń Kindżał trafił w samochód z dystansu 1000 km.


Wreszcie trzeci typ rosyjskiego pocisku: rakieta morska 3M22 Cirkon, opracowana przez NPO Maszynostrojenia z Reutowa pod Moskwą. Ma być odpalany z pionowych wyrzutni dużych okrętów, w pierwszej kolejności planuje się przezbrojenie krążowników Admirał Nachimow i Piotr Wielki projektu 11442M Orłan. Pocisk o zasięgu co najmniej 500 km wykonuje lot na wysokości kilku tysięcy metrów z prędkością Ma=4 do Ma=6 (na próbach osiągnął nawet Ma=8) i atakuje, naprowadzany przez radiolokacyjną aktywną głowicę zoptymalizowaną do zwalczania celów morskich. Ma wejść do uzbrojenia do 2022 r.


Chiny gonią, USA w tyle

Także Chiny nie zasypiają gruszek w popiele. W październiku 2019 r. wszedł do uzbrojenia kompleks pocisku DF-17 z modułem szybującym DF-ZF o prędkości Ma=5 do Ma=10 (1,5–3 km/s). Pocisk ma podobno bardzo duże możliwości manewrowania, a system osiąga łączny zasięg 1,8–2,5 tys. km. DF-ZF przenosi głowicę konwencjonalną i dzięki układowi bezwładnościowemu korygowanemu przez system Beidou (chiński GPS) bardzo dokładnie trafia w cel. Pierwsze próbne odpalenie DF-17 zdarzyło się 9 stycznia 2014 r. Próby rakiety prowadzono do końca 2017 r., a potem całość przyjęto do uzbrojenia.

Na razie przed pociskami tego typu nie ma jak się obronić. Niestraszne im żadne strefy antydostępowe. Po prostu da się nimi zniszczyć, co się chce, a przeciwnik może nastawić wszystkie swoje rakiety przeciwlotnicze, a i tak się nie uchroni. Dlatego Amerykanie tak gorączkowo pracują nad własną bronią tego rodzaju. I nad systemami obrony.


Źródło artykułu: Polityka



    

czwartek, 2 września 2021

Powstanie Warszawskie...rytualny mord na Polakach, dlaczego go świętujemy?

Powstanie Warszawskie...rytualny mord na Polakach, dlaczego go świętujemy?


     Historię piszą zwycięzcy, a prawdy dowiesz się od przegranych, taka maksyma gdzieś mi pałęta się po umyśle. Spaślak angolski z cygarem, przesiąknięty whiskey, niejaki Churchill tak stwierdził, a drugi człon to nie wiem skąd, ale faktycznie prawdy możemy dowiedzieć się od przegranych. Kto w II Wojnie Światowej był zwycięzcą, a kto przegranym? Na pewno zwycięzcą nie była Polska, rządzona przez różnych, dziwnych ludzi...na pewno Polska decyzją Becka weszła do wojny jako pierwsza licząc na "gwarancję" angoli, a nie musiała. Dziś śmiało możemy stwierdzić, że beneficjentami II Wojny Światowej są Niemcy i Rosja...no i że należy obowiązkowo wspomnieć o największym beneficjencie...USA, bez ich dolarów nikt by się nie odważył podpalić Europy...



Dobra, przejdźmy do tematu...prawdy możemy dowiedzieć się od przegranych. Przegraną była Polska, straciła w Powstaniu około 200 tys najlepszych, najwaleczniejszych, najszlachetniejszych Synów i Córek tego Narodu...dziś polityczni kuglarze z lewa i prawa przyklejają się do Powstania i zbijają swój kapitał polityczny....a powinni zamilknąć, spuścić głowy nad największą zdradą narodową, największym mordem rytualnym na Polakach dziewiętnastego wieku...


Przypomnę kilka faktów, które już rok temu przytaczałem i będę je przytaczał co roku, żeby prawda przeniknęła do młodego pokolenia...


Pierwszy, to opróżnienie magazynów z bronią dla powstańców i przesuniecie do oddziałów leśnych, na miesiąc przed wybuchem powstania.


“7 VII 1944 szef "Leśnictwa" [Wydział Uzbrojenia Oddz. IV KG AK] ppłk "Leśnik", na rozkaz Dowódcy AK gen. "Bora" wysłał do okręgów wschodnich 900 pistoletów maszynowych STEN i "Błyskawica" wraz z dużą partią amunicji. W drugiej połowie lipca Niemcy zlikwidowali kilka magazynów amunicji - głównie na Mokotowie. Przepadło ok. 78.000 granatów ręcznych i ok. 170 miotaczy ognia. W następstwie licznych aresztowań utracono kontakty z lokalami, w których zmagazynowano znaczne ilości broni - w tym dużo pistoletów maszynowych. Niektórzy magazynierzy ukryli się w obawie wsypy i ujawnili... dopiero po wojnie [np. głośna sprawa wskazania przez Teofila Czajkowskiego ps. "Aleksy", warsztatu-magazynu przy ul. Leszno 18, w którym gwintowano lufy do peemów. W marcu 1947, po usunięciu gruzów, odkryto tam 678 sztuk pistoletów maszynowych STEN i "Błyskawica" oraz 60.000 naboi w zamurowanym magazynie. Tych peemów bardzo zabrakło powstańcom Woli, Okęcia, Mokotowa i Śródmieścia].


O tym wydarzeniu mówi artykuł "Arsenał i fabryka broni na Lesznie w podziemiach spalonego domu" - "Życie Warszawy" nr 91 (877) z 2 kwietnia 1947 roku:”


Dekonspiracja i likwidacja magazynów amunicji, powinna być wyraźnym też sygnałem dla dowództwa AK, że Niemcy doskonale wiedzą, że Polacy coś knują, tym bardziej, że na front wschodni (Warszawa) 15 lipca wyruszyła z Włoch elitarna 1 Dywizja Pancerno-Spadochronowa Hermann Göring.


Następna i dla mnie bezsprzeczna informacja o komunikacie z czerwca od Naczelnego Wodza z Londynu, którą to odczytał płk Pluta :


“Płk Pluta jako szef łączności i ogólnego dowodzenia (technika) pierwszy odczytywał pocztę z Londynu. Otóż 7 lipca 1944 miał w ręku miesięczny komunikat Naczelnego Wodza za czerwiec. Dokument dotarł do Pełczyńskiego i znikł, prawdopodobnie nie czytał go nawet „Bór”. W komunikacie tym Naczelny Wódz informował, że w Teheranie zadecydowano o naszym losie. Europę podzielono na strefę wpływów Zachodu i Wschodu, która przebiegać będzie od Triestu po Hamburg, nas włączono do strefy radzieckiej i uzależniono od Moskwy. W tej sytuacji nasza rola (militarna) w tej wojnie skończyła się. Poderwiemy się do walki dopiero w czasie III wojny światowej, która jest nieunikniona. Zaprzestać należy wszelkich działań i wykrwawiania się. Młodzież należy odsyłać na Zachód, choćby przez Todta [niemiecka organizacja zajmująca się budownictwem na rzecz armii niemieckiej – red.] będzie tu potrzebna.”


Faktem jest, że pomimo tych sygnałów Okulicki i jego akolici Bor-Komorowski, Pełczyński i Chruściel wydali rozkaz, aby jednak powstanie wybuchło. Tutaj ciekawostka...Okulicki, jako agent NKWD został 8 października 1945 roku, rozkazem Szefa Sztabu Głównego PSZ gen. Stanisława Kopańskiego, skreślony ze stanu Polskich Sił Zbrojnych, przestając być formalnie żołnierzem i generałem Rzeczypospolitej. Jest to fakt bez precedensu, bo żołnierz pozostaje w ewidencji armii nawet po śmierci, gdyż należy się jemu godny pochówek...więcej pod linkiem...


W piątym dniu nastąpiła kumulacja mordu rytualnego na Polakach...Rzeź Woli, gdzie wymordowano w bestialski sposób 50 tysięcy bezbronnej ludności cywilnej...cytuję:


"To, co wydarzyło się na Woli w następnych dniach Powstania przekroczyło wszelką wyobraźnię...


Niemieckie szwadrony śmierci przetaczały się przez dzielnicę, idąc od zachodnich rogatek w kierunku Śródmieścia, "wycinały" wszystko, co żywe, burząc i paląc całą infrastrukturę.


Rzezi Woli Niemcy dokonali na niewinnych ludziach, wyciągając ich z mieszkań całymi rodzinami. Byli wśród nich chorzy, dzieci i niemowlęta.


Mordu dokonywano na podwórzach, większych placach, ulicach..., gdzie przy użyciu broni ręcznej, karabinów maszynowych ustawionych na podpórkach na ziemi, granatów, a nawet czołgu, z działa którego strzelano do ludzi przy ul. Wolskiej k/Elekcyjnej.


Wybijano ludność cywilną dom po domu, ulica po ulicy... Dokonano tej zagłady w ciągu kilku dni, lecz apogeum zbrodni przypada na 5 i 6 sierpnia 1944 r. Po dokonaniu mordu palono domy. Było wiele przypadków, gdzie palono ludzi żywcem w podpalanych domach, nie pozwalając im ich opuścić.


Części ludności zaplanowano inny rodzaj śmierci - pod przymusem tworząc z nich "żywe barykady" i "żywe tarcze" dla osłony żołnierzy niemieckich atakujących barykady powstańcze. Od 4 sierpnia Niemcy wprowadzili też do akcji bombowce nurkujące bombardujące bez przerwy dzielnicę.


Wola zginęła - wymordowano w mękach jej ludność a domy spalono. Szacuje się, że zamordowano ok. 50.000 ludzi. Był to bezprzykładny akt ludobójstwa na bezbronnej ludności cywilnej. W ciągu kilku dni zamordowano tu ponad dwa razy tyle ludzi niż w Katyniu, Charkowie i Miednoje."


Jutro twardogłowi w telewizorniach będą wam wciskać, że powstanie było potrzebne, a wręcz zbawienne, a polityczni kuglarze będą się przymilać do stuletniego Ścibora Rylskiego, zakwalifikowanego przez IPN jako TW Zdzisławski. Wielu wtedy liczyło na sowietów, którzy stali na linii Wisły...ale Stalin z diabelskim zadowoleniem, podkręcał wąsa... wszak niemieckimi rękoma mógł się pozbyć z Polski "czarnej reakcji", jaką był kwiat polskiej inteligencji, obcej klasowo i stanowiącej przeszkodę w planie sowietyzacji Polski.


Dlaczego świętujemy mord rytualny na Polakach? Czyżby swoiste święto Purim?



Źródło:


http://trybeus.neon24.pl/post/139576,powstanie-warszawskie-rytualny-mord-na-polakach

środa, 25 sierpnia 2021

Hiszpanka to mit! Doktor Jerzy Jaśkowski

Od wielu lat wmawia się społeczeństwu, że w 1918-19 roku była epidemia grypy, która pochłonęła około 20 milionów istnień ludzkich.

Obecnie trolle szczepionkowe dochodzą już do 100 milionów ofiar.


Im dalej od 1918 roku, tym więcej trupów.


Tymczasem raporty z tamtych lat i biuletyny medyczne, są jednoznaczne. To wszystko były powikłania po bezmyślnie stosowanych szczepieniach w wojsku. Biuro Generalnego Lekarza USA Armii podaje dokładne dane.


W 1917 roku liczba zgonów wynosiła 15.54 na każde 1.000 zaszczepionych z powodu tyfusu. 


Taką rzeź przygotował przemysł farmaceutyczny. Nikt kary nie poniósł.

USA w czasie I Wojny Światowej zmobilizowała ok. 5 milinów ludzi. Łatwo obliczyć, ile tysięcy młodych ludzi chorowało i zmarło.


Generalnie opisywano dwie główne przyczyny zgonów: 

zapalenia płuc i ewidentny paraliż- zapalenie mózgu. 

Zgony te były wielokrotnie częstsze, aniżeli zgony w grupie cywilów nieszczepionych. Zapalenia płuc stanowiły aż 32 % liczby zgonów.

Mówimy tu o młodych mężczyznach, zakwalifikowanych do służby wojskowej, czyli kategoria zdrowia A. 

Zgony z powodu odry, stanowiły kolejne 30 % zgonów. 

Zapalenia opon mózgowych stanowiło 10 % zgonów.

Zgony spowodowane przez służby medyczne w Armii USA, w okresie I wojny światowej stanowiły aż 72 % wszystkich zgonów. 

Odliczając wypadki, to działania wojenne stanowiły tylko kilkanaście procent zgonów.


To była rzeź z chęci zysku przedstawicieli Armii, którzy dali się namówić, na stosowanie takich procedur.


Brano łajno końskie i rozsmarowywano na brzuchu cielaka. 

Następnie nacinano ten brzuch ok. 100 – 200 razy. 

Po tygodniu zeskrobywano ropę i suszono, a następnie wcierano lub wstrzykiwano w skórę przedramienia. Były takie kliniki, które reklamowały się, że szczepią świeżą ropą prosto od zwierzęcia. 

W łajnie końskim znajdowały się bakterie tężca, kiły i wiele innych.

Te procedury testowania szczepionek istnieją w wojsku nadal. 

Przykładem jest epidemia sepsy w Armii Polskiej w 2007 roku. 

Zmarło 16 młodych ludzi szczepionych przed wyjazdem na Misje, 

zwane Pokojowymi.


Na stronie 236 ww. raportu, pokazano różnice w częstotliwości zgonów pomiędzy zaszczepionymi żołnierzami a cywilami nieszczepionymi.

Zachorowania z powodu odry wśród szczepionych żołnierzy, były 200 razy częstsze, aniżeli wśród nieszczepionych cywilów.

Na zapalenie opon mózgowych, zachorowania były 15 razy częstsze.

Zachorowania na zapalenia płuc, były 12 razy częstsze. Na szkarlatynę 10 razy częściej chorowali szczepieni żołnierze, aniżeli nieszczepieni cywile. 


A dzisiaj nadal namawia się do szczepień przeciwko odrze.


Żołnierze to okazy zdrowia, a cywile to te osoby, które wojsko zdyskwalifikowało z powodu ogólnego stanu zdrowia. 

Dwie główne choroby, na które chorowali żołnierze, to zapalenie płuc 

i zapalenie mózgu.


Czyli to, co w 20 lat później w Instytucie Rockefellera nazwano hiszpańską grypą. 

Jednym z głównych producentów szczepionki przeciwko grypie był właśnie Instytut Rockefellera.


Podobnie bardzo wzrastało u żołnierzy zachorowanie na gruźlicę i kiłę. 

W tamtych czasach szczepionki były mocno zanieczyszczone.

Mikroskop elektronowy odkryto dopiero po 30 latach, co i tak nie zlikwidowało zanieczyszczeń.

 Przez następne pół wieku, szczepiono dzieci szczepionką przeciwko polio skażoną rakotwórczym wirusem SV-40.

W USA zaszczepiono w ten sposób ok. 100 milionów dzieci. 

W Polsce szczepiono do lat 80 tą szczepionką, pomimo posiadanej wiedzy od 1960 roku, o obecności tego rakotwórczego wirusa.


dr n. med. Jerzy Jaśkowski



piątek, 13 sierpnia 2021

Kilka słów od autora…

Witam Cię na moim pierwszym blogu tworzonym z prawdziwą pasją, zrodzoną już od dziecka… moje życie zawodowe kręci się wokół finansów, cyferek i analiz dlatego prywatnie oddaje się pasji tworzenia… tworzenia miejsca rzetelnego, prawdziwego i od serca. Niczego nie narzucam i niczego nie oczekuje od Ciebie jako czytelnika. Chcę po prostu stworzyć wiarygodny przekaz, dzielić się swoimi spostrzeżeniami i odpowiadać na nurtujące pytania, a pytań w aktualnej rzeczywistości rodzi się coraz więcej… do tego tak wiele tajemnic niesie ze sobą nasza historia… nasza, słowiańska tożsamość.   

Twórzmy to miejsce razem. 💗

Sylwia Olszewska 

                Jerozolima, Izrael, 2020r. Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir W. Putin o Polakach.  Putin mówiąc o Holokauście wymienił...